German Hoop Convention – kiedy to zaczęłam być pasjonatką hulania

Ten wpis dotyczy mojego pierwszego festiwalu hula hoop, czyli German Hoop Convention 2013. Dlaczego wstawiam taki staroć? Bo jest bardzo aktualny. Ten pierwszy festiwal był czymś, co odmieniło moje życie – i nie, nie przesadzam. Zanim tam pojechałam hulanie było dla mnie wyłącznie formą tańca, sportu, który „po prostu się uprawia”. Niemniej byłam wkręcona na […]

02.08.2018

Emilia Pieśkiewicz

Ten wpis dotyczy mojego pierwszego festiwalu hula hoop, czyli German Hoop Convention 2013.
Dlaczego wstawiam taki staroć? Bo jest bardzo aktualny. Ten pierwszy festiwal był czymś, co odmieniło moje życie – i nie, nie przesadzam. Zanim tam pojechałam hulanie było dla mnie wyłącznie formą tańca, sportu, który „po prostu się uprawia”. Niemniej byłam wkręcona na tyle, że pałałam chęcią nauczenia się nowych rzeczy i zapłacenie 120€ za parę dni warsztatów było dla mnie do przełknięcia. Jak było po powrocie? O tym na końcu…

Po 13 godzinach podróży z Warszawy do Hannoveru udało mi się w końcu dotrzeć do rejestracji GHC. Przywitał mnie widok hula hoopów i ludzi(właśnie w tej kolejności), co doprowadziło mnie do stanu absolutnej ekscytacji i w takim też stanie pozostałam przez kolejne trzy dni. Festiwal zaczął się od flashmob’a z ledowymi hula hoopami w centrum miasta. Nie sposób zliczyć ich ilości! Widok tłumu tańczącego z różnobarwnymi świecącymi kółkami był oszałamiający! To mówi osoba, która ledowe kółka widziała wtedy po raz pierwszy na żywo. Czy wspomniałam, że obecni byli tam wszyscy uczestnicy konwentu? Nauczyciele, to również uczestnicy, między jednym, a drugim nie czuć absolutnie żadnej bariery – jeśli masz ochotę zagadać, podzielić się piwem z osobą, którą regularnie podziwiasz w mediach społecznościowych – nie ma problemu. Wśród obłędnie tańczących z hula była także Brecken Rivara. To jedna z tych osób, dla której zdecydowałam się właśnie na GHC i to decydowałam się piszcząc i skacząc przed komputerem. Masz obraz całej sytuacji, czyż nie? Stoję 5 metrów od mojego guru. Wspomniany guru nagle patrzy na moją zaklętą w tępym zacieszu twarz, przestaje kręcić na swoim Astralhoop’ie, wyciąga najpiękniejsze hula, które istnieje w moją stronę i pyta…czy chcę nim pokręcić? Myślę, że nie muszę tutaj już nic więcej dodawać w temacie stężenia endorfin w moim organizmie.

Kolejne dwa dni, to intensywne warsztaty z najlepszymi hoopistami: Gail O’Brien, Brecken Rivara, Ninja Hoops, Nick Broyd, Jo Mondy, Lisa Looping, Blau, Gems Goddart oraz Emma Kenna „HoopingMad”(to ta pani w niebieskich włosach na zdjęciu ze mną powyżej). Każdy warsztat był wspaniały! Bombardował nowościami i inspirował. Jedynym minusem było to, że należało opuścić sale treningowe niedługo po warsztatach, co odbierało możliwość na dokładne przećwiczenie elementów warsztatów[po nocy].

No i gala! Fantastycznie z tej okazji przystrojony, niewielki(niestety) klub był po brzegi wypełniony publicznością. Na scenie prezentowali się zarówno instruktorzy jak i uczestnicy festiwalu – każdy występ wart był obejrzenia. Ponownie – pierwszy raz w życiu widziałam hula-występy na żywo – ekstaza +100.

Po oficjalnej części przyszedł czas na imprezę, czyli tańczenie…z hula! Ponownie tłum tańczących, niecodziennie ubranych ludzi(głównie dziewczyn, ale nie wyłącznie) hoopistów, znowu ledy, ekscytacja itd. Podczas imprezy odbywał się konkurs na najlepsze przebranie, zwycięzca otrzymywał darmowy bilet na GHC 2014. Jak nie wziąć udziału?  No raczej, że brać. W co się przebrałam? Zacznijmy od tego, jaka była moja logika: mam nieduży plecak, nie zamierzam brać zbędnych rzeczy, co jest ładne, małe, a spektakularne? Strój od samby. Tak. Przebrałam się w stringi, skąpy stanik i paradowałam w nich cały wieczór. Niczego nie żałuję.

Można by się spodziewać, że skoro społeczność hula hoop składa się w większości z dziewczyn, to będzie to skupisko zawiści, wzajemnego oceniania się itd. Otóż nie! Hoopiści, to są ludzie, którzy jarają się swoją pasją i jara ich jeszcze bardziej fakt, że mogą spotkać innych, którzy dzielą ten zapał. Poziom wzajemnej sympatii, życzliwości i serdeczności jest tam niesamowicie wysoki. Fakt paradowania z koralikowym paskiem między pośladkami przyprawiał mnie o lekką nerwowość. Bałam się, że się nie przyjmie, będą krzywe spojrzenia, albo niewybredne żarty. Jakże wspaniale się rozczarowałam! Byłam osobą, z którą ludzie najchętniej robili sobie zdjęcia i nie szczędzili komplementów! Tego wieczoru pozbyłam się kilku kompleksów. 

German Hoop Convention 2013, to moment przełomowy w mojej historii. Dał mi niesamowicie dużo, zarówno pod kątem umiejętności hulania, ale także mentalnie – to było po prostu piękne! Dzięki GHC nabrałam motywacji do tworzenia zintegrowanej społeczności hula hoop, żeby jak najwięcej ludzi mogło doświadczyć tej niesamowitej atmosfery, w której ja żyłam przez 3 dni. Mimo, że nie znałam ani jednej osoby, wszyscy byli uśmiechnięci i chętni do rozmowy. Wróciłam pełna inspiracji, nowych umiejętności, znajomości oraz wzbogacona o kilka kolorowych taśm UV. Zachęcam do tej wyprawy każdego pasjonatę hula, niezależnie od tego, jaki poziom prezentujesz. Każdy znajdzie tam coś dla siebie i z pewnością się nie zawiedzie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *