Resume, bo to już rok!

z hooping.pl!

22.11.2018

Emilia Pieśkiewicz

Rok?
Tak serio? To już rok?!
Droga czytelniczko/ drogi czytelniku. Rok temu zaczęłam tę przygodę na serio, tak na bardzo poważnie. Fan page zwany dawniej Hoop Dance Warsaw, a teraz Hooping.pl istniał oczywiście wcześniej, a moje podrygi z hula hoop zaczęły się w 2012 roku… także skąd mi się wziął ten „rok”? Już tłumaczę.

Na jesieni 2017 roku usiadłam sama ze sobą i zadałam sobie serię pytań:

Co ja z tym hula hoop właściwie chcę robić?
Jaki mam w tym cel?
Co mnie w nim kręci najbardziej?
Jak długo będę w stanie to robić?

Do zadania tych pytań zmotywowało mnie moje otoczenie, przyjaciele, którzy ze swoich pasji zrobili sposób na życie. Pokazali mi, że się da. Skoro mam spędzić większą część życia w pracy, to czemu by jej nie kochać? Kolejnym motywatorem, który wpoił we mnie, aby zawsze „dream big” jest mąż „głosu z tutoriali” czyli Kamil Dziliński – założyciel grupy MultiVisual.  Podejrzewam, że nie zdaje sobie z tego sprawy, dlatego postanowiłam wymienić go tu z nazwiska 😛

Zaczęłam od podsumowania stanu rzeczy: uczyłam hulania we Free Art Fusion, ale szkoła zamknęła się i byłam w trakcie poszukiwania nowego miejsca, które będzie mieć lustra oraz pomieści hula hoopy wszerz i wzwyż(a uwierz – to nie łatwe). Trenowałam, głównie w sezonie, bo wtedy panują ku temu najbardziej sprzyjające warunki. Czasami występowałam oraz prowadziłam warsztaty.
Zadecydowanie, co kręci mnie w tym wszystkim najbardziej nie było trudne. Uczenie oraz zarażanie innych pasją do hoopingu sprawia mi największą radość! Postanowiłam pójść w tym kierunku i dzielić się swoją wiedzą na większą skalę. Budowanie hula-społeczności zakiełkowało w mojej głowie już po pierwszym międzynarodowym festiwalu na jaki pojechałam, czyli German Hoop Convention w 2013r. Idea strony o tej tematyce chodziła mi po głowie już od paru lat, raczkowała, dorastała i w końcu postanowiłam dać sobie deadline.

Jeśli jeszcze tego o mnie nie wiesz, to są kręgi, w których określa się mnie mianem „człowieka-tabelki”. Ja się nie zamierzam kłócić z tym określeniem. Uwielbiam mieć wszystko rozpisane, poukładane i najlepiej, żeby było w ładnych kolorach. Poszły w ruch tabelki, piramidy oraz plan pracy i zatrzęsienie pomysłów na Assanie.
W styczniu, Deanne Love, którą możesz znać z kanału Hooplovers.tv, cudownym zrządzeniem losu postanowiła ruszyć pełną parą z promocją kursów instruktorskich. W ramach tej promocji oferowała 40-minutowy film o planowaniu pracy. Mój Święty Graal. To był moment przełomowy. Nauczyłam się tworzyć kalendarz. Zrobiłam pierwszą strategię.

Zamówiłam wielkie kartki, kolorowe karteczki i spędziłam chyba 2 godziny na rysowaniu prostych linii markerem. W ten sposób powstało 8 miesięcy, które następnie zwisły nad moim łóżkiem…a potem wjechały kolorowe karteczki 💞Polecam to wszystkim, którzy planują długoterminowo. Nagle widać, że skoro zajęcia mają wystartować w lutym, to 3 tygodnie wcześniej muszę ruszyć z promocją, jeśli chcę ruszyć z tutorialami w czerwcu, to należałoby skonstruować przyzwoity plan promocji, w tym zwiastun, który pójdzie w świat kilka tygodni wcześniej, a to oznacza, że widzę, do kiedy muszę się zebrać i go nagrać(więc nagrałam go na ostatnią chwilę, bo jestem taka super w planowaniu)… Niby oczywiste pierdoły, ale łatwo o nich zapomnieć w natłoku entuzjazmu oraz innych zajęć.
Inspiracją była i jest również Kasia Bigos – trenerka, którą poznałam pracując we Free Art Fusion. Żyje ze swojej pasji i bardzo podoba mi się sposób, w jaki istnieje w medialnym świecie. Zajście w ciążę(mam nadzieję, że i mi się to kiedyś przytrafi) bynajmniej nie zastopowało jej tempa – kontent nadal się pojawiał, a to świadczy o umiejętności planowania długofalowego. Pomyślałam wtedy, że właśnie tak chcę funkcjonować. Mieć życie tak bardzo ogarnięte. Oczywiście „pomyślane” nie jest równoznaczne z „wprowadzeniem w życie”. Staram się, ale nadal zdarza mi się robić rzeczy w amoku ostatniej chwili, nie wyrabiać się z założonymi deadlinami, które co prawda sama sobie tworzę, więc nikt nie nakłada na mnie sankcji, ani nie zwalnia z pracy za obsuwy, ale walczę. Walczę ze swoim nieogarem.

W międzyczasie udało mi się znaleźć piękne miejsce do prowadzenia zajęć – Samo Centrum Wszechświata. Mieli cudną, dużą przestrzeń, spoko lokalizację…niestety, krótko rzecz ujmując – nie zaiskrzyło między nami.

Na szczęście pojawiła się osoba, która na moje zapytanie o możliwość prowadzenia u niej zajęć powiedziała głośne i wyraźne „TAK”. Betty Q, która wraz ze swoją brokatową ekipą tworzy przestrzeń Madame Q.

Każdemu życzę takiej osoby do współpracy!

Wszystko udało nam się ustalić na jednym spotkaniu, łącznie z terminem startu zajęć(to była miła odmiana).
Godzina niespecjalnie sprzyjająca, bo późna, do 22:15, ale postanowiłam zaryzykować. Okazało się, że istnieją początkujący pasjonaci, którym ta późna pora nie przeszkadza. Ba! Po pewnym czasie niezbędne stało się otworzenie nowej grupy, aby pomieścić wszystkich chętnych!
Tu wspaniałość Betty Q się nie kończy. Jak wiesz, pierwsze tutoriale nagrywane były w Madame Q. Był luty, nie dało się jeszcze w plenerze. Mamie polskiej burleski tak bardzo spodobała się nasza inicjatywa, że zgodziła się udostępniać przestrzeń Madame Q pod nagrania, kiedy tylko będzie to możliwe!

Nie. Nie wzięła ani grosza za wynajem.

Wygrzebałam z archiwów kuglarstwo.pl oraz czeluści mojego dysku teksty, które kiedyś wyprodukowałam, odpicowałam je trochę, zaczęłam pisać nowe, czyli dałam upust swojemu słowotokowi, który nachodzi mnie zawsze, kiedy rozprawiam o hula hoopach. Kontent się tworzył. Karteczek na ścianie przybywało.
Prócz artykułów do bloga, czy wiedzy, pisałam również scenariusze do tutoriali. Chciałam mieć wszystko jak najlepiej przygotowane, ale nie łudźmy się – nie da rady wszystkiego zrobić samemu. W opisie każdego tutorialu wymieniam osoby, które pomagają mi podczas procesu ich tworzenia,  tutaj powiem o nich kilka słów więcej.
Anka Dzilińska(Juraszek)– moja prawa ręka. To osoba, która na co dzień pracuje głosem, czyli w radiu. Założycielka grupy Superbohaterki, zrzeszającej kobiety o niesamowitych zainteresowaniach i historiach.
Na moje pytanie, czy zechce użyczyć mi swego talentu i być głosem tutoriali, piszczała jak mała dziewczynka. Oprócz czytania pomaga mi także podczas nagrań: obsługuje kamerę, każe wciągać brzuch, biega z blendą… jak na prawdziwą przyjaciółkę przystało.
Jakub Mikowicz – znajomy, który dla czystej przyjemności bawienia się animacją dla celów wyższych, robi te piękne ruchome animacje. Akurat był w pobliżu, kiedy mówiłam, że potrzebuję ogarniacza tej kwestii, więc się zgłosił. A animacje, jak można zauważyć – robi piękne!
Piotr Żurek, osoba, której zupełnie nie spodziewałam się mieć w grupie osób niezastępowalnych, ale jest i on. Mój kursant, który na moje od niechcenia wypowiedziane „będziemy z Anką kręcić lada moment tutoriale” z błyskiem w oczach zapytał, czy może pomóc? No więc mógł. I pomógł(nie przestaje do dziś). W dniu nagrań przyniósł lampy, aparaty, statywy…wszystko. Wyłącznie dzięki niemu te filmy mają obraz tak dobrej jakości!
W kilka dni nagraliśmy materiał, który starczył na niemal 2 miesiące.
Nawiązując do mojej wspomnianej wcześniej skłonności – montaż również, często odkładam na ostatnią chwilę. Z różnych przyczyn. Najczęściej dlatego, że z domu do pracy jeżdżę codziennie 50km(8-godzin dziennie, 5 dni w tygodniu spędzam na polerowaniu zegarków i papierologii w rodzinnej firmie), a w dni, kiedy zajęcia kończę o godz. 22, po prostu nie opłaca mi się wracać. Zalegam wtedy u znajomych, którzy z niejasnych dla mnie przyczyn nie każą mi się jeszcze dokładać do czynszu. Tym sposobem w domu pojawiam się czasami 2 razy w tygodniu. Biorąc pod uwagę, że montaż zajmuje mi od 3 do 6 godzin… nie zawsze potrafię wykrzesać na niego wieczorną energię. Dlatego pragnę tu również wspomnieć, że zachwyca mnie anielska cierpliwość Piotrka, który przed wypuszczeniem tutorialu poprawia jeszcze jakość kolorystyczną obrazu, a materiał ode mnie otrzymuje czasami w przeddzień, albo w dniu premiery. No i zawsze znajdzie czas na nagrywanie nowych odcinków! Dzięki temu jesteśmy w stanie podołać terminom.

Z taką ekipą praca jest wręcz bajecznie łatwa i przyjemna.

Kalendarz daje radę.

Nadchodzi kwiecień, strona jest już prawie gotowa, tutoriale się montują(chociaż trochę z ociąganiem, bo przecież jest jeszcze tyle czasu!), zajęcia działają.
I nadszedł kwiecień.

I zostawił mnie chłopak.

To dość istotna osoba, o której jeszcze nie wspomniałam, ale która cały czas była.
Często blokadą, która nie pozwala nam na zrealizowanie swoich marzeń jest samotność. Proza życia. Po co robić coś istotnego, skoro nie ma się z kim podzielić swoim szczęściem? No nie ma specjalnie motywacji. Przynajmniej ja nie miałam. Potem spotkałam kogoś, kto samą swoją obecnością po prostu tę samotność przegonił. Nagle zrobiło mi się w głowie mnóstwo miejsca na sensowne rzeczy, takie jak planowanie podboju świata hula hoopem! Niemniej, po roku nasze drogi się rozeszły.

Z rozstaniem można sobie radzić na kilka sposobów.
Ja spojrzałam na kalendarz.
Stwierdziłam, że nie ma gdzie wcisnąć leżenia z winem pod kocem.

I dokleiłam więcej kartek.

Smutne? Trochę tak… a trochę nie. Bo widzisz, samotność wcale do mnie nie wróciła. Przez ten rok zaczęłam się czuć dobrze ze sobą, a ta wyjątkowa osoba do samego końca mocno kibicowała mojej pasji. Nadal kibicuje. Dlatego, skoro „odzyskałam” sporo czasu wolnego, postanowiłam zainwestować go w całości w hula hoop – najlepsze narzędzie terapeutyczne XXI wieku. Polecam.
Tak więc tworzyłam jeszcze więcej treści, scenariuszy, postów, wydarzeń, akcji, okleiłam maj, okleiłam czerwiec i…. dowiedziałam się, że istnieje coś takiego, jak kres możliwości. W maju zaczęłam maraton zadaniowy i dawałam w nim radę, ale od pierwszego do ostatniego dnia czerwca stawiałam przed sobą wyzwania. Trochę za dużo, albo bardziej konkretnie: za dużych. Nie wszystkiemu przez to poświęciłam tyle uwagi, ile bym chciała, ale to nauka na przyszłość:

NO MORE CZERWIEC.

31 czerwca o godz. 16:00 przybiłam sobie sama piątkę, że przeżyłam ten miesiąc. Chociaż „przeczołgałam się” byłoby bardziej adekwatne. Uspokaja mnie świadomość, że pewne rzeczy robi się tylko raz, a inne robiłam po raz pierwszy – kolejne razy będą już łatwiejsze. 

Start strony, tutoriale(blisko 20 filmów),  Hoop Gala, Wakacyjny Hoop Jam, regularne zajęcia, warsztaty ze mną, Sebastianem Frodymą, Matyldą Górską, nagranie nowego HooPolandu, triki z EJC(to akurat od A do Z ogarnia Anka, ale warto wspomnieć), pokazy, treningi… Od planów, przez akcję, do podsumowania – ROK. 

Nie zwalniam – nie mam po co! Kursanci zbiegają się na zajęcia coraz liczniej, komplementów pod adresem tutoriali oraz pracy na rzecz hula-społeczności dostaję momentami w ilościach hurtowych! Dostałam nawet wiadomość od Polek, które mieszkają na wyspie Isle Of Man i uczą się z naszych tutoriali! Rosnące zainteresowanie hoopingiem daje mi niesamowitą motywację. Wiem, że to, co robię ma sens.
Kolejne 8 miesięcy zawisło już na ścianie. Nie ukrywam, że teraz następne miesiące zapełniają się o wiele szybciej/sprawniej. Wiadomo – zadanie zadaniu nie równe. Karteczka „blog”, a „zorganizuj akcję”, to totalnie różny kaliber zaangażowania pracy oraz czasu. Wiele rzeczy idzie mi już szybciej, nie potykam się o tyle pierdół technicznych(np. „Piotrek! Jak się wstawia znak wodny, żeby nie był taki wielki i w tamtym rogu?!”), zaczęłam planować długofalowo(m.in. nieśmiało raczkuje nam pomysł o hula-festiwalu na 2020), nie przestaję się uczyć. I jest mi ze sobą dobrze. Babcia trochę lamentuje nad moim stanem cywilnym, zasugerowała nawet, że moje krótkie, fioletowe włosy odstraszają chłopaków, ale ja jestem zdania, że po prostu eliminuję w ten sposób słabsze jednostki… i hulam dalej.

Dziękuję. Tym, bez których pomocy stanęłabym w miejscu, albo musiała obchodzić zagwozdki bardzo okrężną drogą. Nie wszystkich tu wymieniłam, ale wiedzcie, że Wasze imiona mam mocno wyryte w głowie i w sercu. Świadomość, że to, co robię w życiu ma sens i uszczęśliwia innych, jest moim największym osiągnięciem.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Gosia :

    Emilka! jesteś moją bohaterką. Ogromny szacun za wszystko, co robisz. Zainspirowałaś mnie z tymi tabelkami 🙂 zbliżam się do miejsca, w którym sama będę musiała sobie poukładać w głowie, co dalej. Gratuluję Ci rocznicy i sukcesów!! I trzymam kciuki za kolejne.

  • Julie Esther :

    Po naszej wczorajszej rozmowie dla mnie ten wpis to tylko wisienka na torcie.. ale bardzo się cieszę, że go zrobiłaś, bo to niezwykle ważne dzielić się nie tylko pasją, ale też zapleczem i.. głową
    Trzymam mocno kciuki za dalsze wyzwania, chciałabym tylko podziękować wszystkim, którzy Ci pomagają
    Idę wieszać kalendarz, w moim przypadku chyba jednak kartki będą miały wszystkie odcienie czerni 😀
    Buziaki!

  • Emilia Pieśkiewicz :

    :*
    Kalendarze są super!
    Nie wiem, jak można sobie poradzić bez brokatu, no ale ok 😛

  • Emilia Pieśkiewicz :

    Dziękuję, Gosiu!
    Tabelki są najlepszą pomocą, na świecie(zaraz po ludziach). Powodzenia 😉

  • Matylda :

    Bardzo się cieszę, że trochę przypadkiem zrobiłam to, co zdarza mi się bardzo rzadko: weszłam w link i przeczytałam wpis od deski do deski.
    Czuję się teraz tak trochę, jakbym poznała Cię ciutkę lepiej.
    Nie każdy wybiera taką samą drogę (ja np. nie mogłabym żyć zgodnie z rozpiską;P), ale wydaje mi się, że ta Twoja do Ciebie pasuje. I przynosi kolosalne efekty, to widać. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny prowadził stronę o dumnej nazwie hooping.pl i nie zdziwię się, jeżeli organizatorką pierwszej polskiej hoop convention będziesz też Ty;)
    BTW, możesz o tym nie wiedzieć, ale doceniamy Twój talent organizacyjny. Ja na przykład przed Warszawskim Variete byłam Ci ogromnie wdzięczna, bo sprawiłaś, że wszystko było proste i przejrzyste. To samo dotyczy warsztatów z zeszłego tygodnia – nie odbyłyby się, gdyby nie Ty.
    Tak że: podziwiam, dziękuję i trzymam kciuki:)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Gosia :

    Emilka! jesteś moją bohaterką. Ogromny szacun za wszystko, co robisz. Zainspirowałaś mnie z tymi tabelkami 🙂 zbliżam się do miejsca, w którym sama będę musiała sobie poukładać w głowie, co dalej. Gratuluję Ci rocznicy i sukcesów!! I trzymam kciuki za kolejne.

  • Julie Esther :

    Po naszej wczorajszej rozmowie dla mnie ten wpis to tylko wisienka na torcie.. ale bardzo się cieszę, że go zrobiłaś, bo to niezwykle ważne dzielić się nie tylko pasją, ale też zapleczem i.. głową
    Trzymam mocno kciuki za dalsze wyzwania, chciałabym tylko podziękować wszystkim, którzy Ci pomagają
    Idę wieszać kalendarz, w moim przypadku chyba jednak kartki będą miały wszystkie odcienie czerni 😀
    Buziaki!

  • Emilia Pieśkiewicz :

    :*
    Kalendarze są super!
    Nie wiem, jak można sobie poradzić bez brokatu, no ale ok 😛

  • Emilia Pieśkiewicz :

    Dziękuję, Gosiu!
    Tabelki są najlepszą pomocą, na świecie(zaraz po ludziach). Powodzenia 😉

  • Matylda :

    Bardzo się cieszę, że trochę przypadkiem zrobiłam to, co zdarza mi się bardzo rzadko: weszłam w link i przeczytałam wpis od deski do deski.
    Czuję się teraz tak trochę, jakbym poznała Cię ciutkę lepiej.
    Nie każdy wybiera taką samą drogę (ja np. nie mogłabym żyć zgodnie z rozpiską;P), ale wydaje mi się, że ta Twoja do Ciebie pasuje. I przynosi kolosalne efekty, to widać. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny prowadził stronę o dumnej nazwie hooping.pl i nie zdziwię się, jeżeli organizatorką pierwszej polskiej hoop convention będziesz też Ty;)
    BTW, możesz o tym nie wiedzieć, ale doceniamy Twój talent organizacyjny. Ja na przykład przed Warszawskim Variete byłam Ci ogromnie wdzięczna, bo sprawiłaś, że wszystko było proste i przejrzyste. To samo dotyczy warsztatów z zeszłego tygodnia – nie odbyłyby się, gdyby nie Ty.
    Tak że: podziwiam, dziękuję i trzymam kciuki:)