Oko na Maroko

Niedawno udałam się na [spóźniony] wakacyjny urlop, obierając za swój kierunek południe Maroka. Podróż przednia – wszystkim polecam Maroko! Prócz zapierających dech w piersiach widoków, kraj ten bogaty jest również we wspaniałych, pozytywnych ludzi. Na każdym rogu można spotkać uśmiechniętą, życzliwą twarz, nikt nigdzie się nie spieszy…bo to jest ich kolejne bogactwo. Sami Marokańczycy mówią […]

11.11.2018

Emilia Pieśkiewicz

Niedawno udałam się na [spóźniony] wakacyjny urlop, obierając za swój kierunek południe Maroka.

Podróż przednia – wszystkim polecam Maroko! Prócz zapierających dech w piersiach widoków, kraj ten bogaty jest również we wspaniałych, pozytywnych ludzi. Na każdym rogu można spotkać uśmiechniętą, życzliwą twarz, nikt nigdzie się nie spieszy…bo to jest ich kolejne bogactwo. Sami Marokańczycy mówią o sobie, że

Wy macie zegarki, my mamy czas.

W podróż zabrałam jedno hula. Słownie jedno.

Powstrzymałam się od wzięcia przynajmniej dwóch, ale przyznaję – była to ciężka decyzja, bogata w mentalną dyskusję w stylu: „oj ogarnij się, będziesz tam zwiedzać od rana do nocy”, „jak ci zabiorą na lotnisku, to lepiej jedno niż dwa” i inne takie.
W rzeczy samej, czasu na hulanie było raczej mało, ale jednak się znalazł. I muszę przyznać, że wzięcie hula do Afryki, to był strzał w dziesiątkę!

Europejczycy kojarzą hula hoop z racji amerykańskiego boomu na ten kawałek plastiku w latach 50′ XX wieku, ponieważ już wtedy bacznie przyglądaliśmy się „modzie zachodu”. Do Maroka natomiast moda ta nie dotarła. W ciągu swojego 7-dniowego pobytu spotkałam może dwóch Marokańczyków, którzy mieli mgliste pojęcie o tym, czym ta kolorowa rura jest. Zdecydowanie częściej spotykałam się z sytuacją:

– Co to?

– Hula hoop.

– [niezrozumienie na twarzy]

– Pokazać ci, co się z tym robi?

– Tak, proszę.

– [dziki zachwyt, zatrzymujące się samochody na ulicy, etc.]

Dość popularne stało się już zabieranie w podróże do krajów, w których nietrudno spotkać biedę, upominki dla dzieciaków, takie jak: kolorowe flamastry, balony, zabawki, cukierki – ogólnie coś, co nas kosztuje grosze, a im da radochę przynajmniej na chwilę.
To jest nie do opisania, ale radość, jaką zarówno dzieci, młodzież, jak i dorośli okazywali na widok moich krótkich występów z hula przybijała te wszystkie kolorowe gadżety. Nie jest to bynajmniej  narcyzm mojej strony, bo jestem przekonana, że każda forma hulania wzbudziła by w nich równie wielki entuzjazm. Oni po raz pierwszy widzieli na oczy taniec z hula hoop – wyobraź sobie swoją reakcję(albo po prostu ją sobie przypomnij). Gdzie zdarzyło mi się hulać? Na plantacji palm daktylowych, Saharze, w hotelu, przed hotelem, w ogrodzie botanicznym. Da się wszędzie. Na pustyni hula miało największe branie. Sami zobaczcie, jakie:

View this post on Instagram

#hulahoop #maroko #sahara #hooping

A post shared by Hooping.pl (@hooping.pl) on

Ciekawostka: jeśli podejdziesz do straganu i zapytasz sprzedawcy, czy możesz przykleić vlepkę, to za moment zbiegnie się tuzin innych sprzedawców, którzy będą cię prosić o vlepkę na ich witrynę.

#velpkowelove

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *